Najważniesze zakupy na nowy rok szkolny już poczyniłam. W piątek dostałam paczkę z nowymi lunchboxami i bidonami dla dzieci. W związku z tym, że Maria idzie do szkolnej zerówki, będzie potrzebowała śniadaniówkę, dodatkowo postanowiliśmy zrezygować z obiadów w szkole, więc kupiłam 2 razy większe pudełka na kanapki oraz bidony, które okazały się wielkim niewypałem i natychmiast je odesłałam. Marysia bardzo niezadowolona z tego powodu odbyła ze mną taką rozmowę:
Maria: Mamo, ja muszę mieć nowy bidon!!!
Mama: Marysiu, ale twój dotychczasowy jest w niezłym stanie.
Maria:
bliska płaczu
Mama: Umyłam go w zmywarce - jest jak nowy, na początek będzie dobry.
Maria:
mina nadal zapowiadająca katastrofę
Mama: Marysiu, a ty wiesz, że ja z tatą nie mieliśmy lunchboxów?
Maria: mhh?
Mama: Ani bidonów.
Maria: mhh? -
z niedowierzaniem.
Mama: Naprawdę. Kanapki miałam w woreczku, a picie....w zasadzie to w ogóle nie miałam.
Maria: Jak to? To niemożliwe (i odeszła z uśmiechem).
Tym sposobem uniknęłam rozpaczy Marii i więcej nie wróciłyśmy do rozmowy o bidonach. Uff.